Certyfikat Salesforce – trzy filary przygotowań
Wtajemniczeni wiedzą, że pisząc “CTA” nie miałem na myśli jakiegoś marketingowego hasła “call to action”. W świecie Salesforce CTA to skrót od „Certified Technical Architect” – tak nazywa się najtrudniejszy i najbardziej pożądany certyfikat Salesforce, uchodzący czasem wśród programistów za Świętego Graala.
Wracając do moich przygotowań: po rozeznaniu się w temacie postanowiłem oprzeć naukę do zdobycia certyfikatu o trzy filary:
- Focus on Force
- Trailheady
- Fiszki z pytaniami
Takie rozwiązanie wydało mi się wystarczająco kompleksowe. Focus on Force jest powszechnie uznawany przez zdających za najlepsze kompendium do przygotowania się do certyfikatu. Co do Trailheadów – był to dość oczywisty wybór: to jedyna oficjalna platforma do nauki systemu. Większość programistów od niej rozpoczyna swoje szkolenie Salesforce.
Jeśli chodzi o fiszki, to niewtajemniczonym wyjawię w sekrecie, że Internet jest pełen pytań egzaminacyjnych – do tego z odpowiedziami, czyli typowych fiszek. Zdecydowałem się to wykorzystać.
Moja strategia zadziałała. Zdałem! Trzy dni klepałem się po plecach. Byłem naprawdę zadowolony. Wysyłałem screenshota z wynikami na prawo i lewo. Czułem dumę. Osiągnąłem swój cel, sporo się nauczyłem, no i na rozmowie okresowej będzie się czym pochwalić. Żyć nie umierać.
Certyfikat Salesforce Platform Developer I Krzysztofa Gonickiego
Zdobyłem Certyfikat Salesforce. Czas na refleksje
Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Po jakimś czasie zacząłem planować nowe wyzwanie w postaci kolejnego certyfikatu. Tym razem z puli certyfikatów developerskich wybrałem Platform App Buildera – aby podszkolić się w obszarze umiejętności projektowania aplikacji na Platformie Salesforce.
Kiedy emocje opadły i przyszedł moment na refleksję poczułem, że coś nie daje mi spokoju. Moje filary nauki, a konkretnie ten trzeci.
Czy naprawdę chcę budować mój sukces na przeglądaniu pytań do egzaminu? To nieco niewygodne pytanie. Może i nie chcę, ale jednocześnie pragnę osiągnąć swój cel. Przeglądanie pytań jest dostępnym i skutecznym środkiem do jego osiągnięcia. Ale co tak właściwie jest moim celem? Zacząłem się nad tym zastanawiać. Być może mój problem tkwi w założeniach. Za cel obrałem zdanie certyfikatu, może to złe podejście? Temat nie dawał mi spokoju przez kilka dni, aż w końcu doszedłem do wniosku, że muszę zrewidować moje myślenie w kontekście obranego celu. Postanowiłem, że zastąpię ”zdanie certyfikatu” dążeniem do “zasłużenia na certyfikat”. Taka subtelna różnica w określeniu celu spowodowała, że postanowiłem w przyszłości nie robić tego, co w gruncie rzeczy uznaję za szkodliwe. Zacząłem inaczej patrzeć na przeglądanie pytań egzaminacyjnych. Taki sposób nauki zbliża mnie do mojego celu, ale przecież de facto nie chodzi mi o samo jego zdobycie, tylko bardziej o pokonanie drogi do jego zdobycia.
Tego typu moralne oświecenie nie spowoduje, że będzie mi się żyło łatwiej. Taka zmiana to handel moim wysiłkiem i czasem. W zamian dostanę wiedzę i doświadczenie. Co więcej, moja decyzja może się wiązać z koniecznością podchodzenia do egzaminu więcej niż jeden raz. Będę musiał się z tym zmierzyć i pogodzić.
Szersze spojrzenie na drogę do celu
Certyfikatów do zdania jest więcej niż kiedykolwiek, a z każdym releasem Salesforce rosną wymagania – aby zdać, trzeba posiadać bardzo dużą wiedzę. Firmom coraz ciężej utrzymać status Partnera Salesforce, a przypomnę, że zależy on m.in. od liczby certyfikatów, które pracownicy firmy mają na koncie. Wydaje mi się, że możemy mówić, że mamy do czynienia z “certyfikacyjną inflacją”.
Wiem, brzmi groźnie, ale Salesforce jakoś musi zachęcać do doskonalenia umiejętności i poszerzania wiedzy. Osobiście pokładam nadzieję, że ta inflacja utrzymywana jest na odpowiednim poziomie – nie dewaluuje totalnie wcześniejszych osiągnięć osób z certyfikatami i zachęca jednocześnie do ich dalszego zdobywania.
Czynnikiem, który może mieć wpływ na nadmierną dewaluację, jest właśnie uczenie się na pamięć materiałów do egzaminów. Stopa inflacji może urosnąć zbyt gwałtownie i system, który osobiście uważam za bardzo solidnie skonstruowany, może się zacząć lekko chwiać. Oczywiście w takim przypadku nie każdy musi wiedzieć, że system jest wadliwy. Moja dziewczyna będzie ze mnie tak samo dumna, a rodzice przy niedzielnym obiedzie będą mi gratulować równie mocno.
Ale tak czy inaczej, w najlepszym interesie Salesforce i ludzi pracujących w tej technologii jest utrzymanie poziomu inflacji certyfikacyjnej na odpowiednim poziomie, czyli takim, który mądre głowy w San Francisco uznają za odpowiedni.
Poza tym, chyba każdy z certyfikatów – oprócz CTA – zdaje się poprzez udzielanie odpowiedzi na pytania testowe (z informacją o liczbie prawidłowych odpowiedzi). Pomiędzy podejściami pytania nie ulegają drastycznej zmianie. Do zaliczenia potrzebujesz około 65%. Nie uważam tych warunków za zbyt wyśrubowane. Wystarczy, że znasz odpowiedź na jedną trzecią zadawanych pytań, drogą dedukcji jesteś w stanie dojść do prawidłowej odpowiedzi na kolejną jedną trzecią, masz trochę szczęścia i ustrzelisz kilka pytań z pozostałej części. Et voilà. Zdałeś! Jednak nie? Pamiętaj, że za kilka tygodni będziesz podchodził do bliźniaczo podobnego egzaminu.
Wnioski
Koniec końców zdecydowałem się odrzucić jeden z filarów mojego wcześniejszego (i, niestety, trochę oszukanego) sukcesu. Warunki zdawania certyfikatów są fair i moja nauka do nich też będzie fair. Podchodząc do App Buildera, będę się opierał o dwa filary. To może nie wystarczyć, być może nie zasłużę na ten certyfikat. Pogodziłem się z tym. Jestem natomiast pewien, że wybieram dobrą drogę ku dobremu celowi. Powoli i konsekwentnie będę robił to, co leży w moim interesie i wierzę, że dorobię się przy tym czegoś więcej niż garba.
PS
Moją inspiracją do wpisu oraz zachętą do zdawania certyfikatów Salesforce jest twórczość Davida K. Liu. Gorąco polecam zapoznać się z jego komentarzami odnośnie wartości certyfikatów oraz sensu uczenia się ich na pamięć.
- Junior Salesforce Developer
-
Developer z małym doświadczeniem i dużymi ambicjami. Stawia sobie dalekosiężne cele, starając się po drodze sięgać po to, co jest w zasięgu jego ręki. Chodzi swoimi ścieżkami poszukując drogi na szczyt, chociaż prywatnie jest psiarzem, który cieszy się z małych rzeczy.